poniedziałek, 1 lutego 2016

miłe początki

Dzisiejszy dzień mogę zaliczyć do udanych! Po raz pierwszy od dawna ćwiczyłam. O kondycji sprzed pół roku powinnam co prawda zapomnieć, ale dobrze uzmysłowić sobie, jak ważny jest ruch. Od razu mam więcej energii, czuję, że stać mnie na wszystko, przechodzi mi nawet ochota na słodycze!


Postanowiłam także zrezygnować od dzisiaj ze słodyczy. Udowodniłam sobie, ze potrafię ich nie jeść, zyskała na tym moja cera, figura i samopoczucie. Pierwszy dzień miesiąca i w dodatku poniedziałek pozytywnie nastraja do zmian!


Jestem pełna nadziei, ze tym razem się uda. Pierwszy dzień mogę zapisać po stronie udanych - ćwiczyłam, nie jadłam słodyczy i nie dalam sie zwieść żadnym moim dziwnym zachciankom. :)

niedziela, 31 stycznia 2016

Na początek

Cześć! Mam 18 lat i od mniej więcej roku mierzę się z problemami psychicznymi, które sama sobie stworzyłam. Postanowiłam stworzyć bloga, aby nareszcie wziąć się za siebie i odpowiadać za to co robię nie tylko przed sobą, ale też przed innymi.

Na początek może kilka zdań o mnie: nigdy nie czułam się doceniana przez rodziców i rodzinę, zawsze było coś, co było nie w porządku, wbrew ich oczekiwaniom, nie po ich myśli. Myślałam, że przyzwyczaiłam się już do krytyki, tak się jednak nie stało. Moje liczne młodsze rodzeństwo sprawiło, że pojawiły się kolejne powody, aby mi dogryzać, błędami wychowawczymi rodzice obarczali mnie - dawałam zły przykład. W szkole nie zawsze wiodło mi się dobrze, jednak na ostatnie lata nie mogę narzekać. Mam też stałe grono znajomych, z którymi spędzam wolny czas i przyjaciółkę, która zna mnie chyba lepiej, niż ja siebie.

Mniej więcej rok temu postanowiłam schudnąć (oczywiście - raz na zawsze), ponieważ nigdy nie należałam do szczupłych osób. Zawzięłam się, postanowiłam wszystkim udowodnić, że potrafię, że do czegoś się nadaję. Jestem zresztą uparta, postanowiłam, że mi się uda - i rzeczywiście, po czterech miesiącach ćwiczeń, biegania, pływania i rozsądnej (wydawało mi się) diety moja waga spadła o 17 kg i pokazała upragnione 58kg. Byłam jednak rozczarowana, bo zamiast słyszeć, że ładnie wyglądam, słyszałam, że wyglądam jakbym miała zaraz zemdleć, a moi koledzy, których zdanie sobie cenię, powiedzieli mi wprost, że ich zdaniem wyglądam już jak kościotrup. Ja się do tego nie ustosunkuję, z dzisiejszego punktu widzenia wiem, że chciałabym wyglądać tak jak wtedy.

Dopiero patrząc na moje życie wtedy z pewnego dystansu jestem w stanie stwierdzić, że byłam tak zaabsorbowana odchudzaniem i ćwiczeniami, iż na dalszy plan zeszło dosłownie wszytko. Nauka na szczęście nie ucierpiała na tym znacząco, bo z natury jestem perfekcjonistką. Zaprzestałam jednak nauki na gitarze, którą dopiero co zaczęłam, straciłam kontakt ze znajomymi, z rodziną, przestałam chodzić na imprezy, bo było tam jedzenie, które nadal sprawiało mi niemały problem, a poza tym - brakowało mi czasu na ćwiczenia. W czerwcu zeszłego roku zaczął się najbardziej, jak do tej pory, nieciekawy okres w moim życiu - poznałam, co to kompulsywne objadanie się, miałam także epizody bulimiczne (na szczęście, epizody). Straciłam motywację i chęć do życia, moja i tak niewysoka samoocena spadła jeszcze bardziej, budzę się codziennie rano z myślą, że nienawidzę swojego ciała. Jednocześnie nie potrafię znaleźć w sobie tyle siły, aby powiedzieć sobie: koniec z użalaniem się i rozpocząć nowy etap w moim życiu.

Postanowiłam założyć tego bloga, aby spróbować jeszcze raz - mam nadzieję, że ostatni - zmienić coś w swoim życiu. Liczę na to, że to, iż będę opisywała trochę swoje życie w internecie sprawi, że nie będę miała skłonności do popełniania głupot. Potrafię także siebie świetnie oszukiwać, a ten blog będzie dowodem dla mnie, który nowy miesiąc i poniedziałek już minął. Choćby tylko dla siebie, będę tu opisywać swoje porażki i sukcesy.